My też daliśmy się ponieść szaleństwu Haloween. Co prawda w ograniczonym stopniu bo nie przebieramy się a dzieci nie zbierają cukierków (choć pewnie mieli by na to ochotę). Bawimy się tylko w wycinanki w dyni. Co roku dzieci "projektują" dyniowe twarze. Nie obywa się oczywiście bez kłótni bo I. zawsze chce wesołą buźkę a dla A. musi być bardzo straszna. W tym roku wyszła bardziej łagodna i ma na imię DYNIEK (tak wymyślili projektanci).
Na początku dynie były dwie. Jedna została jako dekoracja:
A druga została Dyńkiem:
Który nocami świeci:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz