Jesień przyszła już na dobre. Jest szaro, buro, deszczowo i chorobowo. Dlatego dzisiaj wracając z pracy do domu postanowiłam kupić sobie coś na poprawę nastroju i tym razem nie miało to być nic do domu. Myślałam o jakiejś bransoletce albo zawieszce bo przecież błyskotki zawsze cieszą. Ale w sklepie z takimi rzeczami jak zwykle przytłoczyła mnie ilość i nie umiałam się zdecydować! A oto jak się potoczyła historia poszukiwania poprawiacza nastroju na dziś:
Podobało mi się to
I to
Oczarowały mnie sówki
W ostateczności wyszłam ze sklepu bez niczego (chociaż jak przemyślę to może się na coś jednak zdecyduję).
A na zakończenie tego posta ciastko z wróżbą które dałam dziś mojemu mężowi z okazji jego imienin. (Wróżba idealnie pasująca- tak sam stwierdził:)).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz